niedziela, 29 marca 2015

Nero "Moja historia"

- Ronderu... Skądś kojarzę to imię...
- O czym mówisz? - zdziwiła się
- A, już nie ważne - machnąłem ogonem. Przez chwilę milczeliśmy.
- Jesteś przywódczynią jakiegoś stada? - nagle wyskoczyłem z tym pytaniem
- Tak jakby... - mruknęła
- Wiem, że i tak nie mam do tego prawa, aby tutaj przespać jedną noc, aczkolwiek uprzejmie się pytam, czy mógłbym przenocować tą jedną noc? Proszę...
- Em... Ych... No-no wiesz, ja... - nie mogła się wysłowić
- Świetnie! Dziękuję! - krzyknąłem uradowany. W jednej chwili przeteleportowałem się z ziemi na gałąź drzewa, a w tym samym czasie wszystkie kruki odleciały, z wyjątkiem jednego, jeden z nich został. Mrok rozbłysnął przed pyskiem Ronderu, a czarne smugi trochę ją wystraszyły.
- Zadowolony? - spojrzała się na mnie gniewnym wzrokiem
- No co? Wolisz Teleport Ciemności, czy...
- Nic nie wolę - prychnęła
- Ach, Ronderu... - westchnąłem
- Nie waż się do mnie tak zwr... - urwała, bowiem gdy zeskoczyłem z drzewa, nasze pyski znajdowały się kilka centymetrów od siebie tak, że ja mogłem poczuć jej oddech, a ona mój. Tak, że mogłem usłyszeć jak jej serce bije.
- Czemu twoje serce...? - w tej niezręcznej sytuacji nie wiadomo czemu złagodniała
- Bo jest na wpół żywe, trochę tak jakbym go nie miał
- A jednak! Uczucia masz!
- Naturalnie! - szarmancki uśmiech zawitał na mojej twarzy. Klacz obudziła się i cofnęła się kilka kroków w tył
- Spokojnie, przecież nie mam złych zamiarów, jak na razie - wróciłem do pokerowej twarzy
- Nie, to nie o to chodzi...
- A o co? - dopytywałem. Samica spojrzała się na mnie wzrokiem "daj mi spokój, ta rozmowa mnie nudzi"
- Przepraszam - spojrzałem się w ziemię. Nie odpowiedziała mi.
- Przepraszam - powtórzyłem. Cisza. W tej chwili zauważyłem, że Ronderu jest trochę znudzona - Wybacz, że nie jestem tym, kim chciałabyś żebym był. Wybacz mi, że jestem, jak ty to powiedziałaś, Karusem? Dobrze mówię?
- Nie Nero, to nie o to chodzi... - powiedziała do mnie po imieniu! Jest postęp!
- Ale... - próbowałem coś powiedzieć
- Ćśśś! - uciszyła mnie, a po chwili dodała - Biegnij!
Pobiegłem daleko, lecz po chwili zorientowałem się, że Ronderu tam została z dwoma wyjętymi mieczami. Po chwili zza krzaków wyskoczyła bestia. Obserwowałem ich walkę, bo nie wiedziałem czy pomóc, czy nie. Wahałem się do czasu, gdy bestia rzuciła Ronderu o drzewo. Wtedy zacząłem biec naprzeciw potworowi i używając jedynie mojego rogu zadawałem kolejne ciosy bestii. Po kilku minutach stwór prawie zdychał, ale dałem mu uciec. Zbyt bardzo przypominał mi o bezlitosnej przeszłości. Koniec z końcem podszedłem prawie cały we krwi potwora do Ronderu, akurat wtedy się ocknęła.
- Wszystko dobrze?
- Tak... - odparła bez namysłu
- To jak tak to dobrze, więc czy będę mógł przenocować tutaj na jedną noc?

< Ronderu? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz