niedziela, 29 marca 2015

Ronderu "Moja historia"

- Jeśli chcesz... - mruknęłam. Było mi to obojętne. Szybko się podniosłam, prychnęłam i odwróciłam się w swoim kierunku. Miecze umieściłam w ich miejscach, poprawiłam chustę i z zamiarem odejścia, ruszyłam z miejsca bez słowa. Czułam na sobie wzrok Nera, lecz nie odwracałam się, pomimo mojego niepokoju. Starałam stawiać się pewne kroki, ale co z tego wyszło - nie wiem. Chciałam jedynie odejść jak najszybciej, ale ciało pozwalało tylko na stęp. Oddalałam się w gąszcz, ale wiedziałam, że Nero się nie ruszał, i wciąż wodził za mną wzrokiem. Czułam się, jakby wciąż był blisko. Byłam już w ciemnym gąszczu, gdy usłyszałam za sobą stukot kopyt. Czarna, końska postać znalazła się obok mnie, i mocno przycisnęła do drzewa.
- Puszczaj mnie!!! - ryknęłam, że wszystkie ptaki z okolicy się poderwały. Moje oczy były nadzwyczaj dzikie, białka błyskały nawet w takim mroku, a oddech zdecydowanie przyspieszył. Nabrałam siły i pospiesznie odepchnęłam od siebie ogiera. Zachwiał się, a ja pospiesznie wzleciałam w powietrze. Na chyba bezpiecznej wysokości, cisnęłam mieczami w konia. Zrobił unik, ale zdążyły przeszyć mu skórę na lewym boku. Przywołałam je do siebie, i odleciałam jak najdalej. W mojej jaskini straciłam siły jeszcze w powietrzu, i z hukiem runęłam na ziemię. Leżałam jak martwa, ale po chwili zasnęłam...
Rano nadal nie mogłam myśleć. Wstąpiły we mnie nowe siły, ale psychicznie nadal byłam słaba. Nie mogłam się tak pokazać. Podeszłam do krawędzi mojej Podniebnej Wyspy i spoglądając niemo w dal, rozmyślałam - "Kto kol wiek to był, dałam sobie z nim radę. Następnym razem dam również. Jestem niepokonana, wiem o tym, ale się obawiam. Czego, skoro nic mi nie zrobi?! Nie mam zamiaru tchórzyć, o nie!". To mnie wspomogło. Uspokoiłam się i postanowiłam wrócić na ziemię.
Po chwili znalazłam się już na pobliskiej łące. Delikatnie się schyliłam, i zaczęłam skubać trawę. Słońce ogrzewało mi grzbiet, małe ptaki świergotały, a wiatr szumiał w liściach drzew. Moja gniada, jednolita sierść lśniła, a grzywa falowała. Po chwili spokoju, odczułam czyjąś obecność. Podniosłam głowę, i ujrzałam podążającego tu Nera. Gdy podszedł bliżej, moje oczy zabłysnęły dziko, zaczęłam ciężko oddychać i lekko się cofnęłam, zachowując dystans - na jego lewym boku gościły dwie rysy, ewidentnie zadane mieczami...

< Nero? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz