niedziela, 22 marca 2015

Ronderu "Moja Historia"

- Jesteś w stanie mu jakoś pomóc...? - zapytałam oschle. Odwrócił się, podszedł ostrożnie, ale nic nie powiedział. Westchnęłam tylko i zamknęłam oczy. Po kilku sekundach je otworzyłam, i spojrzałam na Rokę. Zdrowiał z minuty na minutę. Moje lecznicze pole zadziałało, jak zwykle. Po chwili pomagałam mu już wstać, a Karus nadal się nie ruszał, tylko obserwował moje ruchy.
- Mógłbyś coś zrobić, a nie tylko się na mnie gapić, jak w obrazek! - syknęłam i spojrzałam na Rokę. Skinął delikatnie głową, więc ostrożnie od niego odeszłam i na sztywnych nogach podeszłam do ogiera, wyciągając jeden z mieczy i znów przymierzając się do przyłożenia go do jego szyi, która wciąż ociekała krwią - Twoje wytłumaczenia i oferty pomocy są tutaj zbędne, więc zdecyduj, czy się wyniesiesz, czy zrobisz coś porządniejszego!
Cofnął się trochę, ale nadal milczał. Moje oczy nie wyrażały nic, ale głos był ostry. Wolałam być ostrożniejsza w towarzystwie dwóch ogierów, nawet jeśli Roka był ranny. Wyprostowałam się, cofnęłam miecz, ale wciąż byłam w pełnej gotowości.
- Roka, wracaj do siebie. Poradzę sobie z nim... - powiedziałam twardo, ale w duszy czaił się niepokój, ale także i ulga - o jednego mniej. Odleciał on posłusznie. Teraz trochę odsunęłam się od Nera, ale na tyle, by nie mógł mi uciec.
- Teraz się odezwiesz? - spytałam. Odpowiada mi cisza. Ja także się nie odzywałam, tylko patrzyłam na niego "z góry". Żadne z nas się nie ruszało, nie mówiło. Ciszę przerywały jedynie dźwięki wydawane przez kruki Nera. W końcu odezwał się
- Ronderu... Skądś kojarzę to imię...

< Nero? Twoje miało być krótkie? :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz