piątek, 13 marca 2015

Roka "Moja historia"

Zostałem stworzony przez Sabrine. Uważała, że powinienem być osobą nieskazitelnie czystą. Ja zaś chciałem być takim, jakim jestem. W końcu się z tym pogodziła i została moją opiekunką. Rosłem i rosłem, stawałem się coraz bardziej przystojny. Pewnego dnia Sabrine zabrała mnie na spacer po chmurach. Przeszliśmy do zamku słonecznego światła. To tam zobaczyłem Marikę. Jej blond grzywa delikatnie falowała. Piękna, jasno kasztanowa sierść lśniła w słońcu. Podążałem za nią aż na ziemię. Dopiero tam mnie zatkało. Było mnóstwo zieleni. Jeszcze piękniejszej niż zorza, którą oglądałem codziennie z okna mojej komnaty. Marika miała partnera, ale i tak postanowiłam ją mieć. Pewnego dnia gdy spacerowała po kwiecistej łące podszedłem do niej
- Witaj piękna nieznajoma - powiedziałem szarmancko. Uśmiechnęła się lekko. Okrążałem ją z każdej strony. Po chwili koło się zawężało, aż staliśmy blisko siebie. Szeptałem jej do ucha zalotne słowa, a ona cały czas się śmiała. Po chwili zacząłem ją masować. Wyraźnie się rozluźniła. Od masowania przeszło w pocałunki. Śmiała się flirciarsko. Była teraz w moich ,,sidłach". Niestety, tę piękną chwilę przerwał jej partner. Skoczył na mnie próbując mnie zabić. Gdy już miał mi wbić nóż ja zrzuciłem go na skały. Wziąłem Marikę i oboje polecieliśmy na zachód. Podróż trwała długo, bo nie byliśmy pewni czy ten ogier nas nie gonił. Zatrzymaliśmy się dopiero w pięknym lesie. Tam mieszkaliśmy razem i było nam dobrze. Niestety, nic nie trwa wiecznie - chłopakowi klaczy udało się nas namierzyć. Próbowałem go powstrzymać, ale on zabił Marikę. Wtedy uciekłem. Biegłem przez łąki i pola. Potykałem się o kamienie. Cały czas w głowie miałem jedną myśl: już nigdy się nie zakocham. Moje serce przebił miecz zła. Teraz nie było uśmiechu i szczęścia. Było zło i groza. Pewnego dnia dotarłem na polanę. Tam zobaczyłem klacz. Była trochę podobna do Mariki. Podszedłem do niej.

< Jakaś klacz? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz