czwartek, 2 kwietnia 2015

Nero "Moja historia"

Obserwowałem jak klacz odchodzi, byłem szczęściarzem, że przeżyłem!
W pewnym momencie dostrzegłem jakąś postać, która biegła w jej kierunku. Postanowiłem obronić samicę, więc rzuciłem się na tajemniczego nieproszonego gościa, lecz zamiast tego... On zrobił unik, a ja przycisnąłem do drzewa Ronderu...
- Puszczaj mnie!!! - ryknęła i odepchnęła mnie
Wykorzystując chwilę mej nieuwagi cisnęła we mnie mieczami. Na szczęście wykonałem unik, ale jednak na moim lewym boku spłynęła czarna krew. I... i tyle ją widziałem. Zwiesiwszy łeb wskoczyłem na gałąź i leżałem tak całą noc. Zgadza się, nie spałem, myślałem o Ronderu. O tym co ja jej powiem, oraz o tym, gdzie się udać dalej... Może na północ? Nie dość, że myśli nie dawały mi zasnąć, to jeszcze ból szczypał, piekł i drapał. W pewnym momencie ustał, lecz myśli nie, wręcz przeciwnie - jedno umiera, drugie zyskuje. Coraz bardziej zacząłem myśleć o klaczy. Na szczęście to nie pierwszy raz, chyba trzeci... Może czwarty... No dobra, około szósty! Koniec końcem usnąłem o godzinie 4 rano, a zbudziłem się o 6, a dalej spać mi się już nie chciało. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem wyjście z tego labiryntu drzew! Cwałem pokonałem wyznaczoną trasę i znalazłem się... Dobre pytanie. W każdym bądź razie była tam trawa, więc poskubałem jej trochę i ruszyłem dalej. Wędrowałem dwie godziny, gdy nagle moim oczom ukazała się... Ronderu. Wpatrzony jak w obrazek podziwiałem uroki klaczy, wyglądała tak pięknie w słońcu... Nieważne. Rzekomo zrodziła się we mnie odwaga, aby podejść bliżej, więc zwiesiłem łeb i kontynuowałem moją podróż jakby nigdy nic. Kupiła to. W pewnym momencie mnie zauważyła
- Nero? - cichuteńko zapytała
- Ronderu? - podniosłem łeb
- Czego tutaj szukasz? - spytała ostrym tonem - I co to miało być?!
- Co? - nie załapałem, czy popełniłem jakąś gafę?
- Spójrz się na swój lewy bok - rzuciła
- Wiem - zwiesiłem łeb - Ale to nie tak! - podniosłem głowę i walnąłem przednim lewym kopytem o ziemię - Czy Ci to się podoba czy nie, obroniłem Cię! On pędził na Ciebie mając złe zamiary, a ja rzuciłem się na niego... Tylko, że on zrobił unik, a ja wpadłem na Ciebie. Chociaż jak tak teraz o tym opowiadam, powinienem dać mu się zabić! - ostrym tonem przedstawiłem całą sytuację
- Jaki znowu "on"? - spytała
- On, nie wiem kto to był, znaczy chyba "on", jednak to tylko szczegół. Nie znam Cię, a stanąłem w Twojej obronie i w ramach podziękowania o-o-otrzymałem... Aaaah! - upadłem
- Co się stało?! - z lekka przeraziła się
- To nic.. - zacisnąłem zęby i zamknąłem oczy, aby ból szybciej przeminął

< Ronderu? ;3 >


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz