sobota, 25 kwietnia 2015

Ronderu "Początek"

Odpowiedziała mi cisza.
- Gadaj! - ryknęłam. Przez chwilę dało się dostrzec, że opanowuje go strach
- Jestem... Patronusem... - odpowiedział. Zmrużyłam oczy w złości
- Że czym?! - syknęłam. Czułam, że zmyśla. Przecież nie istniało coś... takiego. A przynajmniej nie było mi to znane
- Patronusem - powtórzył bardziej opanowany
- Dokładniej...? - zażądałam
- Patronusy to istoty nadzwyczaj wrażliwe na Moc. Znaczy się, aktualnie ja jestem ostatnim przedstawicielem rasy. Dokładniej klonem, ale, to niezbyt istotne. Wcześniej, wszyscy szkoliliśmy się w specjalnej akademii, aby... - mówił, ale ja mu przerwałam
- Wystarczy... - powiedziałam. Przez chwilę się zamyśliłam i odwróciłam - Moc, powiadasz? Rzadka umiejętność...
- To zależy. U mojej rasy wcale nie. Skąd to wnioskujesz?
- W porównaniu do "twojej rasy", u mojej domniemanie jest to bardzo rzadkie... To tak, jakby być nieśmiertelnym... A przynajmniej tyle jest mi wiadome - wyjaśniłam
- A jakiej jesteś rasy? - zapytał. Skierowałam na niego łeb i "zganiłam" wzrokiem
- Nie twój interes...
- Skoro tak twierdzisz... Coś jeszcze cię interesuje? - zapytał, ale odpowiedziała mu cisza z mojej strony. Moje myśli wciąż krążyły wokół "Mocy"... Mógł się okazać niebezpieczny. Zbyt niebezpieczny. Nie wiem, ile zajęły moje przemyślenia, ale wyrwało mnie dopiero jego pytanie - Wszystko ok?
Dopiero wtedy zorientowałam się, że zamknęłam oczy. Powoli odwróciłam się do niego przodem. Westchnęłam.
- Co cię tu sprowadziło? - zapytałam
- Nic. Znalazłem się tu przypadkowo... Zasnąłem gdzie indziej, a obudziłem się tu.
- Oczywiście... I pewnie to ta twoja "Moc" cię tu sprowadziła... - syknęłam nie wierząc w jego słowa.
- Nie wiem, ale to prawdopodobne. Jest ona we wszystkim i... - znów mu przerwałam
- Dla mnie ta twoja "Moc" nie istnieje. To tylko wymysł, który potwierdza niewrażliwość choćby moja! To jedynie brednie! - warknęłam. Wyglądał na zdziwionego.
- Mogę ci udowodnić, że się mylisz... - odpowiedział nadzwyczaj spokojnie. Prychnęłam tylko, ale dałam mu pole do popisu. Zrozumiał, i przez chwilę się skupił. Rozejrzałam się, i nagle poczułam łaskotanie w grzywie. Potrząsnęłam głową zirytowana. Jeśli to miało być coś imponującego, to ja jestem aniołem zmartwychwstania - nie demonem... Sama natychmiastowo dzięki mojej umiejętności pochwyciłam go za grzywę i pociągnęłam do tyłu, zadając ból...

< Expecto? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz