niedziela, 26 kwietnia 2015

Expecto "Początek"

„No to koniec z pokojowymi negocjacjami” - pomyślałem i nie odwracając się do Ronderu owinąłem pętlę Mocy wokół jej nogi. Atak był tak silny, że straciła równowagę i runęła na ziemię, a miecze lig upadły z brzękiem na kamienie. Kopnąłem je poza zasięg klaczy. Nie zamierzałem ryzykować nierównego starcia. Bo coś mi mówiło, że takie nastąpi. Odwróciłem się i spojrzałem Ronderu w oczy, a to, co w nich było po raz pierwszy wywołało we mnie strach. Już nie brązowe i gładkie, lecz promieniujące jakimś niepokojącym blaskiem. I ten blask obudził we mnie pewne wspomnienie:

Dzika klacz przykuta łańcuchami do areny. Trzy niedźwiedzie nacierające na nią ze wszystkich stron. Szalejący tłum na trybunach. Tak. To ją wtedy widziałem na tej barbarzyńskiej aukcji.

Pamiętam ten dzień. Przez pewien czas imałem się zajęcia gladiatora, walczącego z dzikimi zwierzętami. Robota dobrze płatna i cholernie niebezpieczna. Ta arena, na której odbywały się targi kandydatami na najemników. Niewolnictwo, brud i śmierć. Nienawidziłem tamtego miejsca.
         Teraz ta klacz z przerażeniem, determinacją i mordem w oczach patrzyła na mnie z ziemi więziona pętlą Mocy. Uwolniłem ją i pomogłem wstać. Ale to był błąd. W ułamku sekundy przygwoździła mnie do ziemi.
- Kto zadarł z demonem, tego czeka śmierć - warknęła
- Cofnij się. Nie zamierzam robić ci krzywdy - powiedziałem lodowatym tonem
- Och, bo uwierzę, że potrafisz mi ją zrobić, ty mały, słaby wybryku natury! - zadrwiła. Westchnąłem z rezygnacją. Zepchnąłem ją z siebie i zaczęliśmy walczyć. Gdy nasze łby znalazły się blisko siebie wyszeptałem do niej:
- Znam cię. Widziałem cię na arenie. W dniu Wielkiej Aukcji... - te słowa wywołały efekt o wiele większy niż się spodziewałem. Ronderu odskoczyła ode mnie i popatrzyła z nienawiścią
- To co? Ile za mnie postawiłeś?
- Co? - warknąłem z oburzeniem - Ja mam honor. Nigdy bym nie sprzedał, ani kupił brata! Jak śmiesz?
- Już ci wierzę - syknęła - A ty jak śmiesz stawać ze mną twarzą w twarz, skoro moja głowa znaczy dla ciebie mniej niż jeden twój włos z ogona?
- Byłem na arenie jako gladiator! - wrzasnąłem - Nie jako łowca! Nigdy bym nie zrobił czegoś takiego!
Jej słowa rozwścieczyły mnie dogłębnie. Samo oskarżenie mnie o udział w tym plugawym interesie był dla mnie najwyższą obrazą. Ja! Ja, który walczyłem za wolność miliona anonimowych twarzy. Ja, który straciłem mistrza i przyjaciół, chroniąc cywili. Sięgając energii Mocy zacząłem dusić Ronderu. Nie, nie chciałem jej zabić. Chciałem ją przekonać. Ale co z tego skoro ona nawet mnie nie słucha?
- Ronderu, posłuchaj - rzekłem nagle spokojnym głosem - Nigdy nie krzywdzę tych, którzy na to nie zasługują. Ja też walczyłem na tym przeklętym widowisku. Wiem jak to jest. 

Patrzyła na mnie oddychając ciężko, a ja miałem wrażenie, że stoję nie obok rozbrojonej klaczy, tylko wulkanu szykującego się do wybuchu

< Ronderu? Zaraz zobaczymy jak wyglądają wnętrzności Expecto :P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz